2015-10-08
2015-03-09
Chleb zmieniający życie
Są rzeczy, które w swej codziennej trywialności nabierają sensu powszechnego pewnika, są rzeczy które już ktoś kiedyś niedawno licznie samotnie przeżył przed nami opisał powtórzył wymierzył namieszał... I z nie jednego pieca...
Ale są rzeczy które kiedyś w końcu każdy musi sam, po swojemu, dla siebie i dla swojej codzienności.
Niektóre zmiany są tak proste, że aż zdziwienie nas bierze że ich cudowne efekty pozwoliliśmy sobie wprowadzić w naszą codzienność tak późno. Dobra zmiana powinna być prosta. Powinna zaskakiwać ale nie przewracać świata od razu do góry nogami. Dobra zmiana zbudzi w naszym brzuchu motyle i zainspiruje nasze myśli by kwitły. Dobra zmiana powinna być powszednia. Jak chleb. Choćby bezglutenowy :)
i tym samym inaugurujemy zmiany zmiany zmiany :)
Chleb zmieniający życie
(na podstawie przepisu z My New Roots)
Składniki na jeden bochenek:
3/4 szklanki ziaren słonecznika
1/4 szklanki pestek dyni
3/4 szklanki siemienia lnianego
5 łyżek zmielonego siemienia lnianego
4 łyżki babki płesznik
1 garść migdałów
1 garść orzechów laskowych
1 garść suszonej żurawiny/rodzynek
150 g płatków ryżowych pełnoziarnistych (lub owsianych bezglutenowych)
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżka miodu
4 łyżki rozpuszczonego masła (lub oleju kokosowego)
1 1/2 szklanki letniej wody
Przygotowanie:
Przygotować formę keksową wykładając papierem do pieczenia.
Następnie do jednej dużej miski po kolei wsypywać wszystkie suche składniki. Wymieszać. Dodać roztopiony tłuszcz. Miód rozpuścić w wodzie i powoli część wlać do suchych składników. Całość zamieszać i dolewać porcjami pozostałą wodę, pilnując by ciasto nie było zbyt płynne. Konsystencja powinna być zwarta ale bardzo wilgotna. Ciasto przełożyć do formy do pieczenia, dobrze "doklepać", wygładzić wierzch i odstawić na 2 godziny w ciepłe miejsce. Chleb nie ma zakwasu ani drożdży, a celem jest by płatki dokładnie wchłonęły wodę i lekko pęczniejąc wypełniły strukturę między ziarnami.
Piekarnik rozgrzać do 185 stopni. Kiedy jest już odpowiednia temperatura wkładamy formę i pieczemy chleb 20 minut. Następnie zmniejszyć moc piekarnika do 180 stopni Celsjusza. Formę wyciągamy i przekładamy chleb górą do dołu (lub dołem do góry :) ), (co w moim przypadku wiązało się ze zdjęciem keksówki i papieru). Chleb dalej piec przez kolejne 30-40 minut. Upieczony bochenek poznamy po pustym dźwięku przy pukaniu w jego podstawę i po rumianej skórce.
Voila!
I teraz najtrudniejsze, bo trzeba pozostawić chleb do ostygnięcia. Całkowitego ostygnięcia. To nie łatwe bo zapach kusi, skórka kusi, obskubywanie ziarenek kusi... Ta cierpliwość opłaci się jednak, gdy na drugi dzień przyjdzie nam kroić kromki - chleb nie będzie się nadmiernie kruszył.
Chleb przechowujemy w bawełnianej lub lnianej ściereczce. Nie podam Wam jednak ile dni, u nas znikał już po drugim :)
Smacznych zmian!
Ale są rzeczy które kiedyś w końcu każdy musi sam, po swojemu, dla siebie i dla swojej codzienności.
Niektóre zmiany są tak proste, że aż zdziwienie nas bierze że ich cudowne efekty pozwoliliśmy sobie wprowadzić w naszą codzienność tak późno. Dobra zmiana powinna być prosta. Powinna zaskakiwać ale nie przewracać świata od razu do góry nogami. Dobra zmiana zbudzi w naszym brzuchu motyle i zainspiruje nasze myśli by kwitły. Dobra zmiana powinna być powszednia. Jak chleb. Choćby bezglutenowy :)
i tym samym inaugurujemy zmiany zmiany zmiany :)
Chleb zmieniający życie
(na podstawie przepisu z My New Roots)
Składniki na jeden bochenek:
3/4 szklanki ziaren słonecznika
1/4 szklanki pestek dyni
3/4 szklanki siemienia lnianego
5 łyżek zmielonego siemienia lnianego
4 łyżki babki płesznik
1 garść migdałów
1 garść orzechów laskowych
1 garść suszonej żurawiny/rodzynek
150 g płatków ryżowych pełnoziarnistych (lub owsianych bezglutenowych)
1 łyżeczka soli morskiej
1 łyżka miodu
4 łyżki rozpuszczonego masła (lub oleju kokosowego)
1 1/2 szklanki letniej wody
Przygotowanie:
Przygotować formę keksową wykładając papierem do pieczenia.
Następnie do jednej dużej miski po kolei wsypywać wszystkie suche składniki. Wymieszać. Dodać roztopiony tłuszcz. Miód rozpuścić w wodzie i powoli część wlać do suchych składników. Całość zamieszać i dolewać porcjami pozostałą wodę, pilnując by ciasto nie było zbyt płynne. Konsystencja powinna być zwarta ale bardzo wilgotna. Ciasto przełożyć do formy do pieczenia, dobrze "doklepać", wygładzić wierzch i odstawić na 2 godziny w ciepłe miejsce. Chleb nie ma zakwasu ani drożdży, a celem jest by płatki dokładnie wchłonęły wodę i lekko pęczniejąc wypełniły strukturę między ziarnami.
Piekarnik rozgrzać do 185 stopni. Kiedy jest już odpowiednia temperatura wkładamy formę i pieczemy chleb 20 minut. Następnie zmniejszyć moc piekarnika do 180 stopni Celsjusza. Formę wyciągamy i przekładamy chleb górą do dołu (lub dołem do góry :) ), (co w moim przypadku wiązało się ze zdjęciem keksówki i papieru). Chleb dalej piec przez kolejne 30-40 minut. Upieczony bochenek poznamy po pustym dźwięku przy pukaniu w jego podstawę i po rumianej skórce.
Voila!
I teraz najtrudniejsze, bo trzeba pozostawić chleb do ostygnięcia. Całkowitego ostygnięcia. To nie łatwe bo zapach kusi, skórka kusi, obskubywanie ziarenek kusi... Ta cierpliwość opłaci się jednak, gdy na drugi dzień przyjdzie nam kroić kromki - chleb nie będzie się nadmiernie kruszył.
Chleb przechowujemy w bawełnianej lub lnianej ściereczce. Nie podam Wam jednak ile dni, u nas znikał już po drugim :)
Smacznych zmian!
Subskrybuj:
Posty (Atom)