Sa takie magiczne miejsca, ktore jako pierwsze kresla wspomnienia z dziecinstwa.
Wszystkie wakacje spedzone na wsi.
Ogromny dobrobyt duchowy, w postaci pilowanych kawalkow drewna w stajennej pracowni, zrywaniu fasoli szparagowej i "jasia" pnacego sie na tyczkach, pomidory kondensujace w sobie caly aromat juz w samym ich zapachu, ogrodowa degustacja zielonego groszku i zbiory stonki...
...jazda babcina "ukraina" do wiejskiego sklepu po... juz nie pamietam po co, pamietam radosc tej jazdy, wiatr we wlosach, zapach pol zbozowych i pianie kogutow. Pamietam odkrywcze wyprawy nad "Stara Odre", gdzie dziadek z poswieceniem zrywal kaczence, bo nikt inny nie smial zanurzyc nog w muliste dno rzeki. Pamietam wieczorne kolacje, gdzie z pajda chleba z maslem, rzodkiewka i pomidorami, lecialo sie poprzez ganek wprost na podworze, by pograc w badmintona.
Pamietam dziadka koszacego kosa trawe w sadzie... pamietam jej suszenie, wieczorne skladanie na stosik i poranne rozgrabianie na kolejne suszenie.
Pamietam niesmiertelne "suszki", wiszace na strychu i czekajace na swoja kolej w bukietach. Na tymze strychu jest jeszcze do dzisiaj tajemnicza oszklona szafka, pelna slojow i sloiczkow wypelnionych oleistymi cieczami, wszelkiej srednicy dlutami i zaschnietymi pedzlami- spadek rodzinny po pasji, ktora nie miala okazji sie rozwinac...
Pamietam stajenne wiazanie cebuli w peczki, wkolo-koszowe obieranie bobu i fasoli, i tyle przy tym radosci nieraz bylo.
Ganialo sie po ogrodzie, po grzadkach. Zrywalo koperek do mlodych ziemniakow, a potem zajadalo razem mizeria z ledwo co zebranych ogorkow gruntowych, tak chrupiacych i soczystych.
Dziadkowie juz slabsi, i choc od lat maja te same usmiechy, spracowane rece mowia same za siebie. Czas mija, wnuki wyrastaja, prawnuki czekaja na swoja kolej by sie "jusiac"... bo hustawka z prawdziwego zdarzenia na podworkowym orzechu tez byla. A dziadek do drewna ma serce. Drabiny, taczki, hustawki, nawet strzelbe z prawdziwego zdarzenia pierwo-wnukowi sprawil, ze wszyscy mogli tylko pozazdroscic :)
Taki maly kalejdoskop obrazow przed oczami i w myslach sie przewinal.
Klatka po klatce, film krotkometrazowy. Po prostu zycie
Dobrobyt wspomnien.
(...)
Z dedykacja dla moich najukochanszych siostr. W koncu ten sam spadek emocjonalny.
Oj, dobrobyt... skarb prawdziwy!
OdpowiedzUsuńZaczytałam się... przepiękna opowieść... i te zdjęcia!
DZiekuje. Wiem ze kazdy ma takich opowiesc pelne narecza. Bukiety wspomnien. Ja dopiero w trakcie pisania przypominam sobe o malych drobiazgach, i wzruszam sie w duchu, jakze moglam o tym zapomniec przeciez!!!!
OdpowiedzUsuńZ cala serdecznoscia dla Bobe Majse :)