2012-03-06

Paryskie sniadania


Nie zawsze chce sie wychodzic po bagietke z rana. Kiedys bym sie dziwila.
Bo trzymajac w rece jeszcze ciepla i pachnaca "piekarnia" bagietke, owinieta w rustykalnie wygladajacy papier, mozna by tylko celebrowac taki magiczny drobiazg codziennosci. Maszerujac z "rogalem" na twarzy, i chrupiac pietke tej francuskiej kwintesencji piekarnictwa.
Nasz chleb powszedni.
Ale jak juz rzeklam, sa poranki, kiedy pyl rzeczywistosci raczej osuwa na nas drugi koniec koldry i zaslania slonce za oknem. I wtedy cieszymy sie z pozostalego z wczoraj pieczywa. Czerstwawego, nie tak juz chrupiacego.
Bo wtedy oto mozna pokusic sie na petit déjeuner à la parisienne.
To tak jakby chciec zrobic francuski omlet na bazie bagietki. Na slodko.
I przekornie jeszcze nazwac to pain perdu.Stracony chleb, ale czyzby stracony?

Odzyskany, i to ze smakiem :)








2012-03-05

Dwoista natura jednosci


Pewne idee zakwitaja w takich chwilach. Nawet gdy wszystko wkolo wydaje sie byc szare. I tym razem, kwieciste mysli, oby tylko zaowocowaly...



P.S. Tulipany maja sie dobrze. Hiacynt natomiast ulegl tesknocie i nostalgicznemu zblednieciu. Pozdrawiam!

2012-02-09

L'hiver

I znow przyroda sama sobie zaprzecza... sama sobie utrudnia... pospiesza sie, by nastepnie zamrzec w jakims zimnym snie.



2012-01-25

Platki spadaja...

Za oknem rozbielone platki zawieszaja sie raz po raz w powietrzu, by z podmuchem wiatru lekko zawirowac i opasc z gracja. Jeszcze wczoraj mozna bylo ulec zludzeniu, jadac sloneczna aleja drzew, iz niczym wisnie pelne wiosennego kwiecia, galezie otrzepuja sie z szadziowego pylu z kazdym ruchem powietrza.
Magicznie. Nawet zima.
A kwieciscie tylko na zdjeciach... poki co.


2012-01-16

Come back!

Po duzo za dlugiej przerwie od bloga, spowodowanej wcale nie znudzeniem, lecz poszukiwaniem nowych smakow i zapachow, ich utrwalaniem i zapisywaniem, odnawiam nasz blizniaczy projekt.

A ze podroze ksztalca, a te dalekie to daleko bardziej, wiec zmierzylam sie z brakiem podstawowych wartosci naszej cywilizacji, by nauczyc sie prawd z prostoty zycia tam mieszkajacych ludzi.

I z pokora wobec sily czlowieczenstwa, konfrontuje nasz swiat konsumpcjonizmu. Nie oznacza to jednak, ze nie kocham juz pieknego design'u, egzotycznych i nierzadko drogich smakolykow. Nadal je kocham, ale i tez doceniam bardziej, co kazdy dzien przynosi nam. I pragne sie tym z Wami dzielic...

Colours of life. Madagascar 2011
Rybacy z wioski Ifaty. Mada 2011