2012-03-06

Paryskie sniadania


Nie zawsze chce sie wychodzic po bagietke z rana. Kiedys bym sie dziwila.
Bo trzymajac w rece jeszcze ciepla i pachnaca "piekarnia" bagietke, owinieta w rustykalnie wygladajacy papier, mozna by tylko celebrowac taki magiczny drobiazg codziennosci. Maszerujac z "rogalem" na twarzy, i chrupiac pietke tej francuskiej kwintesencji piekarnictwa.
Nasz chleb powszedni.
Ale jak juz rzeklam, sa poranki, kiedy pyl rzeczywistosci raczej osuwa na nas drugi koniec koldry i zaslania slonce za oknem. I wtedy cieszymy sie z pozostalego z wczoraj pieczywa. Czerstwawego, nie tak juz chrupiacego.
Bo wtedy oto mozna pokusic sie na petit déjeuner à la parisienne.
To tak jakby chciec zrobic francuski omlet na bazie bagietki. Na slodko.
I przekornie jeszcze nazwac to pain perdu.Stracony chleb, ale czyzby stracony?

Odzyskany, i to ze smakiem :)








2012-03-05

Dwoista natura jednosci


Pewne idee zakwitaja w takich chwilach. Nawet gdy wszystko wkolo wydaje sie byc szare. I tym razem, kwieciste mysli, oby tylko zaowocowaly...



P.S. Tulipany maja sie dobrze. Hiacynt natomiast ulegl tesknocie i nostalgicznemu zblednieciu. Pozdrawiam!