2011-03-10

Jego wysokosc, sernik...


Sera bialego darzyc uczuciem jakimkolwiek z tych afektywnych, za czasow dziecinstwa, nie potrafilam.
Poza pierogami ruskimi, ser bialy mogl dla mnie nie istniec. Moze jeszcze z makaronie na slodko.
Potem zupelna ignorancja, podszyta nawet pewnym niesmakiem i nieskrywana niechecia.
Dojrzalam. Kulinarnie takze.
I polubilam sernik. Ten kwaskowy smak nabialu, w kremowej konsystencji, doprawiony wanilia.
Posadzony na czekoladowym tronie, majestatyczny, w y n i o s l y , krolewski.

Znam pozeraczy sernikow. Znam tez dobre kawiarnie w Polsce, gdzie sernik zajada sie "z szybkoscia lyzeczki". We Francji probowalam "gateau au fromage", ale nijak mial sie ten betonowy wytwor do puszystego sernika znanego z rodzinnych imprez.
Pare wskazowek kulinarnych à propos pieczenia "serowego wyzwania" uzyskalam (spadkobierczo) od Mojej Mamy.
Pamietam, jak obserwowalysmy w dziecinstwie mamcie, ktora przyrzadzala sernik, a potem w pelnym napieciu go obserwowala... na koniec slychac bylo glosna konstatacje przy wyciaganiu z piekarnika: "No i siadł!"

Moj tez siadl. Ale majestatycznie. Majestatycznie osiadl na laurach :)
I jest przepyszny.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę...