2011-02-03

smaczki jezykowe, czyli potyczki lingwistyczne okiem obcokrajowca

O ile pewne nazwiska maja bardzo znajome brzmienie, o tyle ich pisana forma nie koniecznie odzwierciedla nasze lingwistyczne przyzwyczajenia.
I oto w moim zawodzie spotykam sie z ogromna iloscia ludzi, i studiuje (chcac nie chcac) pisownie i wymowe ich godnosci.
Rzesze panstwa Bertin, Martin, Bernard, Durand, Dubois przewijaja sie przez kartoteki. Ale gdy napotykamy na rzecz niejednoznaczna, na Pania/Pana Lipietz, Grouchka, Danilevitch tudziez Glodny... My (Polacy) wymiawamy jednoglosnie i z calym utwierdzeniem poprawnosci takowej wymowy, po "swojemu". Czyli Lipiec, Gruszka etc. Dla powszechnego mniej lub bardziej wyedukowanego Francuza rzecz nie jest ani oczywista, ani prosta. I nie ma on zadnych, ale to zadnych skojarzen, widzac nazwisko Lipietz, ze mowa o miesiacu Juillet.
A ile modyfikacjimojego wlasnego nazwiska, ba! imienia, juz widzialam i slyszalam, mozna historie i legendy by opowiadac.
Dbajmy zatem o swoja mowe, i gorliwie, tak jak ja, poprawiajmy wszystkich wkolo (az do znudzenia i frustracji owych). Bynajmniej pan profesor Miodek powinien byc ze mnie dumny. Z jaka poboznoscia nawracam ten niechetny slawistycznym jezykom narod :]

Podpisano, wierna fanka pana Jana :))))))

A do tego oprawa muzyczna, bo jakby inaczej.

Stare dobre czasy... dobrego polskiego rock'a.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę...