2011-04-14

Prostolinijnie... czyli nowalijki w grządce

Jak tu nie ulec tej eksplozji zieloności za oknami. Paryskie bulwary wyglądają jakby pokryte zieloną mgłą na wysokości pierwszych pięter osmańskiej architektury. Jest pięknie.
A wiosna wcale nie należała do moich ulubionych por roku. Dojrzałam do etapu, w którym nie tylko vintage potrafi mnie urzec. Poranne mgły nad Sekwaną, z zielonkawą obwódką przybrzeżnego parku, prowadzącą do linii horyzontu, na której Paryż zostawił swój podpis. Wieża Eifla. Moja pocieszycielka w drodze tam i z powrotem. Uśmiechamy się do siebie i dni płyną... jak barki, ociężale, acz do przodu.
Apetyt rośnie na chlorofil.
Chloroplastowa soczystość jak matrix wylania się z małych ziarenek, którymi "przyprawiłam", bez wielkiej nadziei na spektakularne zbiory, małe ceramiczne poletko.
Marzenie o zielniku kiełkuje. W zasadzie już się spełnia.
Oj będzie sałatkowy sezon!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę...