2010-12-27

wypad na kawe, z paryza przez wawe


 Ah ten los rzuca nieopatrznie... i hipoteza katastroficzna w domysle, widzac co sie dzieje na lotniskach calej europy, stala sie faktem jakze milym. Wpadlam do mej blizniaczej na kawe, ot tak. Telefon jak gdyby nic, tak naturalnie przeciez wpada sie na kawe w Paryza do Wawy. Cuda sie zdarzaja, przedswiateczny cud zaiste to byl. Pokrzyzowane plany to nie tylko moja specjalnosc.
A Wawa przyznac trzeba, pokryla sie gwiazdozbiorem. Sniezny pyl gwiezdny opadl na stolice, i nadziwic sie nie moglam. Szczesliwa po brzegi filizanki zwanej "joie de vivre".
I moje dzielenie obecnosci, kazdemu po kawalku, azeby nikomu nie zabraklo, i zeby nie utrwonic okruszkow czasu. Delektowanie sie obecnoscia i radosc ze wszystkich widzi sie na raz.

1 komentarz:

  1. "Never say NO to Panda ;) "
    Swoją drogą nigdy nie podejrzewałabym mojego coffe-maker'a o takie rzeczy ;) - podwójne zaskoczenie... bliźniacze!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę...