2011-01-05

Litchi... czyli rozkoszna soczystosc od listopada do stycznia


Uwielbiam sie im przygladac... wydobywac miazsz spod cienkiej sprezystej skorupki.

I swiadomosc, ze oto jest sezon i nacieszyc sie trza do woli, jak czeresniami w czerwcu, wiec "nacieszam sie"... tym owocem "dziwadlem", o bladorozowych, pastelowych odcieniach kryjacych w srodku perlisty miazsz...

I kiedy znajomy Malgasz opowiada, jak to u nich na Madagaskarze rosna cale polacie, najsoczystszych i najbardziej aromatycznych litchi,... budza sie "pierwotne" zakusy na czerwona wyspe baobabow.

Bo przeciez wszystko bylo juz niegdys gotowe do tej podrozy, cos jednak musialo ja opoznic... moze smakowac bedzie  b a r d z i e j   odlozona na pozniej... na deser, jak owoc litchi.

1 komentarz:

  1. Wcinając kolejne jabłko (najbardziej sezonowy i adekwatny owoc w kraju wiślan o tej porze roku)owoc liczi jawi się jak smak raju :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę...