2010-09-17

Piątek. Ryba.

Zazwyczaj o wieczornej porze stawiamy sobie nieśmiertelne pytanie z Moim, "co dzisiaj będziemy robić na obiad?" (przyp. red. na obiado-kolację).
Są jednak dni, a w zasadzie jeden dzień w tygodniu, kiedy to tego pytania nikt już nie zadaje, gdyż odpowiedz jest wystarczająco sugestywna. Wynika to chyba w większym stopniu z mojej tradycji domowej aniżeli z faktycznych przesłanek religijnych, ale stało się swoista piątkową ceremonią.
"Kochanie, co dzisiaj na obiad?! Ah no faktycznie, ryba...!"

I tak z polskich obrazków, widzę sklep rybny wypełniony wężykiem kolejki w piątkowy ranek. Widzę potem mamcie krzątającą się w kuchni, od rana rozmrażają się filety, potem w południe smażenie. Z panierka lub bez, jak kto woli. Nierzadko surówka z kapusty akompaniuje na stole (czy ktoś wpadł na fenomalnosc słowa "surówka",... nikt nie powie przecież "sałatka z kiszonej kapusty", no może nowe pokolenie, ale ja łapię się zawsze na jednogłośnym i tak oczywistym stwierdzeniu, iż jak z kiszonej kapusty, to tylko surówka! unikat!).


Tutaj, z obrazków francuskich,  "wydarzyło się" mi środowe marché. Zupełnie przez przypadek i niezaplanowanie, wylądowałam w miejscu, w którym naturalnym biegiem rzeczy nie powinnam się znaleźć. A że w środy w różnych zakątkach Paryża odbywa się wiele marché, tak i tu, wpadłam na placyk obładowany straganami owocowo-warzywnymi, tekstyliami, chińszczyzną, no i przede wszystkim stoiskami z serami, owocami morza, specjałami regionu... (i tu nieformalny "rogal" na buzi :). Kapryśni kupujący i sprzedawcy przekrzykujący się nawzajem, który to ma lepszy i świeższy produkt dnia, tudzież zaczepiający młode jak ja: "a może Madmoiselle spróbuje serka lub spojrzy życzliwie na homara, he?!"... i spojrzałam na homara, podgryzając kawałek sera ze stoiska obok... nie zachęciło mnie to bynajmniej do kupna. Miałam raczej ochotę poodwiązywać homarze szczypce i nóżki i pozwolić odpłynąć, nawet Sekwana, byle do morza. Z rybami już takich skrajnych emocji nie mam. Kulturowe nawyki żywieniowe są bardzo silne. Ale powoli leczę się z tego... o małżach jednak innym razem.

A zatem ryba. Ale żeby było wykwintniej, pstrąg. Na pstrąga i łososia zachorowałam miłością szczerą i dozgonną w dniu, kiedy Mój przygotował mi owy drugi gatunek i podał na stół, jakbym jadła takie ryby na co dzień. Wcześniej jadłam tylko łososiowe wędzone filety na kanapkach. I to już był rarytas z wyższej półki. Na szczęście czasy się zmieniają, półki równają... wiec wróciłam z marché do domu machając z boku siatką z rybami.

I oto piątek. Bez pytania Mój Kucharz rozgrzewa oliwę na patelni. Przygotowujemy sos-marynatę... butelka białego wina z wbitym korkociągiem czeka na swoją kolej... jeszcze ostatnie mieszanie sałatki. Parę chwil później ryba już na stole. Jak zwykle aromatyczna. Krucha i delikatna w smaku. Pstrągowa uczta, za tydzień będzie łososiowa, i tak na zmianę...
Mogły by piątki nastawać częściej...


Pstrąg smażony (Truite poêlée)
Filety lub dzwonki pstrąga po 1 lub 2  na osobę (identycznie przyrządza się łososia)
Marynata: 
1 łyżka oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia, 
1 łyżka soku z cytryny,
2 ząbki czosnku, posiekane
1 łyżka posiekanej kolendry i natki pietruszki, 
szczypta soli i pieprzu świeżo zmielonego do smaku

Filety obsmarowujemy marynata, pozostawiamy na parę minut (dobrze jest pozostawić rybę w marynacie na cala noc,.. jeśli się o tym odpowiednio wcześniej pomyśli :).
Na rozgrzaną patelnię wlewamy okolo 2 lyzek oliwy z oliwek. Smażymy krotko z każdej strony, delikatnie obracając, aż się zarumieni. Na stronie z łuską można pozostawić rybę trochę dłużej, na mniejszym ogniu i pod przykryciem.
 
 

Smacznego!!!!!!

3 komentarze:

  1. O matko (i tu głośno przełykam ślinę).... chyba polubię ryby.
    Niestety ale u nas o takich rybnych marche można pomarzyć. Nawet jak się ostatnio pojawił u mnie samochód-chłodnia z napisem 'świeże ryby' to się okazało, że ma tylko mrożone i wędzone....
    A przyznam Ci się, że smażonej ryby z surówką z kiszonej kapusty nie cierpię, właśnie przez 'tradycję'.
    Świetne zdjęcia.

    Ściskam :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Alizee... moze kiedys popyt na ryby sprowokuje boom na stoiska ze swiezymi rybami. Poki co w Polsce kroluja mrozone filety i panierowane paluszki... Zapraszam zatem do mnie na rybne zakupy :)
    A co do tradycji, to ja ostatnio mam do nich osobliwa slabosc, bo kultywowanie pewnych z nich na obczyznie jest niemozliwe, wiec i bardziej nostalgiczne...
    Pozdrawiam!!!!! I dziekuje za odwiedziny na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na piątki także czekam z utęsknieniem, z uwagi na... rozpoczęcie weekendu!:) W piątki najczęściej jadamy na mieście, mile ów weekend inaugurując. Wspaniałe zdjęcia z targu.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę...