2010-09-10

ryba ogorkowa

Nie bylo dzis ryby. Wrocilam na tyle pozno z pracy, ze Moj Spioch juz spal. Najwidoczniej rownie meczacy mial dzien. Dowiem sie jutro w poludnie, bo sama musze zebrac sie w sobie i wstac o poranku do pracy...
Ugotowalam za to ogorkowa. Prawdziwa polska ogorkowa z wlasno-kiszonych ogorkow.
Z wielkim poswieceniem w lipcu tachalam w samolocie pare kilo ogorkow gruntowych (na wage zlota we Francji), tegoroczny czosnek i bukiet kopru (wlasciwie nie do dostania tutaj), wszystko z babcinego ogrodu. Bio-babcine.
I to byly moje pierwsze ogorki emigracyjne, i pierwsze te zrobione "od mycia sloikow po dokrecanie nakretek" przeze mnie (duma narodowa :D ).
Ciepla zupa w chlodny wieczor, i przynajmniej lekka kolacja...

                         avant...                                                  après...
en soupe...

2 komentarze:

  1. Wyglądają pysznie... ogórkową uwielbiam. A nawiasem mówiąc po jakimś czasie pobytu we Francji zaczęłam wcinać surową cebulę, bo mi tak szalenie brakowało tych naszych polskich warzyw, plastikowe jabłka z Holandii były nie do przyjęcia.

    Pozdrowionka ślę :))

    OdpowiedzUsuń
  2. :) cos o tej cebuli wiem... tu nawet ziemniaki nie maja ziemniaczanego smaku, niestety...
    Pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wizytę...