Mam nieprzyzwoite wrecz szczescie mieszkac w poblizu parku, ktory jest na wpol dziki. Ewenement w skali Francji, gdzie wszystko jest pokoszone, wyrownane, ogrodzone, zasypane zwirkiem typu "pola marsowe"... Co prawda owy park jest zamykany (we wrzesniu o 20h00, a w zimowych miesiacach jeszcze wczesniej... niehumanitarne to, ale uzasadnione), a wiec daleki od naszego schematu "parku otwartego"...
I kazdego razu odkrywam w nim cos nowego, zadziwiam sie i zagapiam nierzadko. Tym razem jednak to cos tak nieoczekiwanego, ze osmielilam sie (pod grozba kary, sankcji i wydalenia z Francji... he he) udekorowac kuchenny stol bukietem z chmielu.
Chmiel rosnie w parku... o tym trzeba zaczac uczyc nowe pokolenia.
Rozchmielona tym odkryciem... pozdrawiam wszystkich koneserow chmielowych trunkow!
à propos, w Polsce chmiel wnosi sie do parku, tutaj na odwrot...
Witaj,
OdpowiedzUsuńZ prawdziwą przyjemnością odbyłam rewizytę na Twoim blogu i pozostanę tu jeszcze :))
Pozdrawiam serdecznie
Dziekuje bardzo za cieple slowa :), bo ja dopiero co "raczkuje" w tej blog-przestrzeni.
OdpowiedzUsuńP.S. Tez mam slabosc do porcelany...
Pozdrawiam