2010-09-02

wrzesniowo... konfiturowo...


I oto nadszedl dzien, ktory przez lata wywolywal spastyczny skurcz zoladka. Oficjalne powiadomienie o koncu wakacji. Dzisiejszego ranka natomiast wstalam chetniej i wczesniej niz zwykle, by skorzystac z porannego czasu i "wyjatkowo" procz porannej kawy przekasic cos wielozbozowego... Pijac kawe stalam w oknie i ogladalam liscie zmiatane przez wiatr. Suche liscie, zadna tam "polska zlota jesien", poki co jeszcze nie teraz. Platanowcowe aleje i bulwary jesiennieja tu inaczej...
Nastepnie celebracyjnie wyciagnelam dzianinowa sukienke w kolorze bordo, do tego czarny zakiecik, zeby bylo po "szkolniacku", nawet jesli granatu i bialego kolnierzyka zabraklo. Nawet pastowanie butow stalo sie tego poranka czynnoscia magiczna i pelna dostojenstwa. Potem buziak w nos "naczelnego spiocha" i gluchy dzwiek zatrzasnietych drzwi...
Zatopilam sie w porannym chlodnym swietle... i zamarzyly mi sie jesienne smaki konfitur, tudziez zapach palonych lisci w sadzie i  ziemniakow pieczonych w ogniu po calodziennych wykopkach... wies, kogut piejacy po zandarmersku, gruchajace na dachach synogarlice tureckie... suche kwiaty zawieszane na strychu, luskanie orzechow wloskich... zatopilam sie gleboko w ta jesienna nostalgie. Rozbudzil mnie widok pobliskiego marché. W oczekiwaniu na tramwaj spogladalam na ludzi niespiesznie kierujacych sie ku straganom z owocowo-warzywnym, sprzedawcow rozkladajacych na wyscielonych lodem blatach swieze ryby, ostrygi i kalamary... kolorowy placyk wirujacy jak karuzela, zyjacy swoim targowym zyciem, 2 razy w tygodniu.
Tramwaj nadjechal, pani z pieskiem przeszla obok, eleganccy panowie rozsiedli sie i ruszylismy,...

Wracajac wieczorem zamarzyl mi sie smak powidel sliwkowych. Na prozno szukac ich w sklepach frankofonskich. Raz jedyny zobaczylam niczym objawienie sloiczek lowiczowksich powidel... na polce z polska zywnoscia w jednym z wielkich supermarketow. I na tym wegierkowy smak sie skonczyl, na wspomnieniu smaku powidel przygotowywanych przez mamcie, a potem tychze kupowanych ze studenckiej pensji...
Zatem zamarzyl mi sie owy smak...
...
i pare chwil pozniej wracalam z workiem srebrzysto-fioletowych prunes... w pelni zadowolona z faktu, ze mam kolejny pretekst, zeby tylko nie robic tego co konieczne i nie czekajace zwloki... w koncu na ten smak czekalam pare dobrych lat i dojrzalam, jak te wegierki, ze jak sie czegos chce, to po prostu samemu trzeba po to siegnac. Na alegorii sliwek oparl sie caly fundament mojej zyciowej filozofii... nie pozostalo mi nic wiecej jak ja skrystalizowac i oprawic.

Wyparzone sloiki czekaly na ten dzien. Naczelny spioch tez...



Powidla sliwkowe (ang. Polish Plum Butter, fr. Marmelade de pruns)

W zaleznosci od ilosci posiadanych wegierek mozna zafantazjowac i przygotowac skrzynke powidel. Ja skromnie pozwolilam sobie na 2 kg sliwek. Sliwka jest o tyle wdziecznym owocem, ze posiada wlasna kwasnosc nie wymagajaca "regulatorow kwasowosci" oraz wystarczajaca ilosc pektyn, zeby obyc sie bez zel-fix-chemii.
Na 1 kg odpestkowanych owocow przypada okolo 4 czubatych lyzek cukru. "Okolo" poniewaz konfiture mozna odparowac i zagescic lub tez pozostawic polplynna i wtedy wymaga ona odrobine wiecej cukru. Wszystko zalezy tez od slodkosci owocow. Nie ukrywam, ze przygotowuje przetwory "na oko" kosztujac raz po raz (zaburza to ogolna ilosc skladnikow, no ale coz... pokusa jest nieodparta).
Na poczatku odpestkowane owoce wkladamy do garnka, zalewamy odrobina wody, 1/2 szklanki wystarczy. Stawiamy na ogniu do momentu zawrzenia, nastepnie zmiejszamy ogien na minimalny (tudziez przy kuchence elektrycznej o wartosci srednicy ognia mozna zapomniec) i pozostawiamy na... pare dlugich momentow w porywach do 3 godzin, od czasu do czasu mieszajac, pod przykrywka.

Kiedy owoce rozkruszeja i zatopia sie w soku (jak sliwka w kompot :D ), dodajemy cukier. Ja opcjonalnie dosypuje mala saszetke cukru waniliowego lub lyzeczke cukru à la vanille wlasnej produkcji jesli jestem w posiadaniu. Na sam koniec pozostaje "tworcza samowolka"... 2 gozdziki (clou de girofle), pol lyzeczki cynamonu i szczypta imbiru.
Kiedy konsystencja jest na tyle gesta, ze po nabraniu lyzeczki konfitury takowa nie scieka automatycznie z powierzchni lyzki, mozemy uznac ze oto proces jest zakonczony.

Pozostaje przygotowac uwczesnie wyparzone sloiki i... napelnic je z dzika przyjemnoscia.
Mnie wyszly 3 sloiczki po okolo 300 gramow. Wszystko jest kwestia soczystosci owocow i czasem odparowywania soku.
Odpowiednio wysmazone powidla maja karmazynowa barwe i cudownie gladko rozsmarowuja sie na pieczywie, zaiste stad z angielska zwane sa Plum Butter.

Pozostaje mi rozkoszowac sie smakami lata w jesiennych barwach... czerwieni, ochry, miedzi i abrykotu...
Bon appétit à tous!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wizytę...